29.4.18

:) znalezione w internecie...

Idę
> ulicą - ktoś mi się kłania,
> Oddaję ukłon - znam przecież
> drania:
> Ta twarz, ten uśmiech i ten błysk w
> oku...
> To miły facet, znam go od roku.
> Jakże u
> diabła on się nazywa?
> Dziura w pamięci. Czasem tak
> bywa.
> Wtedy myśl smutna w głowie się rodzi:
> nic
> nie poradzisz - starość nadchodzi.
>
> Z trzeciego piętra
> schodzę radośnie,
> bo w kalendarzu ma się ku
> wiośnie,
> no i spaceru gna mnie
> potrzeba,
> zwłaszcza, że słońce i błękit
> nieba...
> Gdy już po parku idę alei
> Nagle pot
> zimny koszulę klei,
> bowiem pytanie w głowie mi
> tkwi:
> czy aby kluczem zamknąłem drzwi?
> W
> spiesznym powrocie znów myśl się rodzi:
> Nic nie poradzisz -
> starość nadchodzi.
>
> Siedzę i czytam. Nagle myśl
> żywa
>
> Jakimś
> pragnieniem
> z fotela zrywa.
> Robię trzy kroki, staję przy
> szafie
> i jak to ciele na nią się
> gapię...
> Pojęcia nie mam, po co ja
> wstałem
> czego tak bardzo i nagle chciałem?
> Oj,
> coraz bardziej mi to już szkodzi,
> że ta nieszczęsna starość
> nadchodzi.
>
> Jadę na urlop, prasuję
> spodnie,
> żeby wśród ludzi wyglądać
> godnie.
> Biorę walizkę, pędzę nad morze...
> Lecz
> tam - miast śledzić dziewczyny hoże,
> zamiast podziwiać
> plażowe akty...
> ... Czy wyłączyłem wtyczkę z
> kontaktu?
> Może dom spłonął? Strach we mnie
> godzi..
> Tak to jest kiedy starość
> nadchodzi.
>
> Żeby nie znaleźć się kiedyś w
> nędzy
> zaoszczędziłem trochę pieniędzy.
> W dużej
> kopercie, zamkniętej klejem,
> dobrze ukryłem je przed
> złodziejem.
> I teraz już od paru miesięcy
> nie
> mogę znaleźć swoich tysięcy...
> Ech, nie pojmiecie wy tego,
> młodzi,
> jak miło żyć, gdy starość
> nadchodzi.
>
> Pomimo
> moich najlepszych chęci
> nie
> zawsze mogę
> ufać pamięci.
> Więc by jej pomóc, a przez nią
> sobie,
> czasem na chustce węzełki robię.
> A
> potem jeden Bóg wiedzieć raczy,
> co który węzeł ma dla mnie
> znaczyć?
> Choć mi się nawet nieźle
> powodzi,
> wciąż mam kłopoty. Starość
> nadchodzi.
>
> Dwa razy dziennie - raz przy
> śniadaniu,
> a potem w obiad, po drugim
> daniu
> zażywam leki, tabletki białe:
> cztery
> połówki i cztery całe.
> Często się pieklę, (bom nie
> aniołem),
> gdy w obiad nie wiem, czy rano
> wziąłem?
> Tę gorycz klęski wątpliwie
> słodzi
> wiedza,
> że oto
> starość nadchodzi.
>
> Żuję kolację - w niej
> polędwica
> me
> podniebienie
> smakiem zachwyca.
> Pogodnie dumam o tej
> starości...
> Czy ona musi nas stale
> złościć?
> Przecież jest piękna. Masz sporo
> czasu...
> Chcesz iść nad wodę, albo do lasu,
> to
> sobie idziesz - nikt ci nie broni.
> Z łóżka zbyt wcześnie też
> nikt nie zgoni,
> bowiem nie musisz pędzić do
> pracy
> jak wszyscy twoi młodsi rodacy.
>
> Co
> prawda - wigor z wolna przekwita,
> lecz po co wigor u
> emeryta?
> Podwyżki pensji już nie
> wyprosisz,
> należną gażę poczta
> przynosi...
> Spokojnie patrzysz, jak świat się
> zmienia,
> gdyż wiek ci daje mądrość spojrzenia...
>
> Więc wiwat starość! Niechaj nam służy,
> nawet gdy
> trochę chwilami nuży.
> Bowiem, jak sądzę, w tym rzecz
> jest cała,
> by jak najdłużej ta starość
> trwała!!!
>
> Autor
>
> wiersza nieznany.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz